Chyba najstarsi górale nie pamietają takiej pogody przez cały tydzien! Wlasnie wróciliśmy z ostatniej wycieczki biegowej. Moja grupa czarnym szlakiem a Piotrek – zielonym, przez Gęsią Szyję.
Spotkaliśmy sie z Murowancu, skad ja juz zdazylam obrócić nad Czarny Staw i z Piotrkiem pobiegłam jeszcze raz. Warto było! Śnieg, słońce i góry… Zapieralo dech w piersiach.
Powrót przez Buczań dostarczył nam kolejną porcję zwrotnych widoków, ktore uskrzydlaly do dalszego biegu granią. Moj lęk wysokości jakos sie nie zmaterializował.
Nogi juz bolą bardzo, ale docisnelam kilkaset metrów za domem zeby dobić do 20kilometrow. I łącznie prawie 1000metrow przewyzszenia. Teraz umierając z głodu czekamy na obiadokolację którą zmieciemy chyba jak nigdy dotąd, wszak grupa ultrasow poleciała jeszcze na Kasprowy.
I czas na stretching a potem pożegnalna impreza – zamierzam zaszaleć i wypić ze dwa kieliszki wina 🙂