Wyspani i posileni eurokremem w wydaniu bułgarskim ruszyliśmy odkrywać kolejny kraj.
Podoba nam się w Bułgarii! Mają tutaj chmury, deszcz i nawet wiatr w plecy!
Jest tez pyszne jedzenie, zadbane wioski i ładne góry. Można mówić po polsku i być zrozumianym a Bułgarzy rozpoznają polską flagę. Do tego pomidory giganty i arbuzy liliputy. Oraz frytki z serem 🙂
Namachalismy się dzisiaj mocno! Autorzy mapy chyba tędy nie jechali. Zaliczylismy niezliczone podjazdy, niektóre ekstremalne, oraz kąpiel błotną, poprzedzoną efektownym ślizgiem po glinowo błotnej stromej dróżce. I wszystko do mycia. Eurovelo 6 w wydaniu bułgarskim:
Na zdjęciach nie widać armii komarów gryzących w pełnym słońcu. Trzeba natomiast przyznać, ze Bułgarom zależy trochę bardziej na wyglądzie ich obejść, a pola obrabiają przy pomocy ciągników spalinowych. Co nie wyklucza użycia osiołków.
W mijanych wsiach widzieliśmy też niezłych indywidualistów, ale tak na dobrą sprawę, jak zdefiniować normalność? Nie chodzenie w kożuchu w lipcu? Mieszkanie w domu? Jak się w takim razie kwalifikuje jazda rowerem 1200km przez południowe rubieże Rumunii w lipcu?
I tak pełni wrażeń i mocno ubłoceni dojechaliśmy chwilę przed 19tą do Pelikan Lake Guesthouse w uroczej miejscowości Srebarna. Właściciele- para Brytyjczyków, którzy uciekli od normalnego życia obserwować pelikany w Bułgarii- powitali nas niezwykle ciepło. Najpierw umylismy rowery,
potem siebie, wreszcie zasiedlismy w pięknym ogrodzie do przygotowanej przez Mike’a kolacji idealnej 🙂 racząc się pysznym bułgarskim winem zaplanowaliśmy na jutro 6 rano wycieczkę ornitologiczną- będziemy podglądać pelikany z gospodarzem, ktory z zawodu jest rehabilitantem, a z pasji prowadzi wycieczki po okolicy.
Do Morza zostały 2 dni, oba odcinki górskie. Do Delty Dunaju-kolejne dwa.
Wolałabym żeby było dalej.
Szopska idealna:
Dzielni my na kanapie werandowej:
Jest łódka, jest Dunaj, są wakacje: