Szkoda ze dzisiaj nie ma meczu, bo obejrzelibysmy go w iście pałacowych warunkach 😉
Po przedarciu sie przez niezbyt przyjemny most wyjazdowy z Belgradu trafiliśmy na naszą eurovelo 6- tym razem to prawdziwa ścieżka rowerowa- i na kolejny most:
Po kilku kilometrach trafiliśmy na zupełnie nieznany nam wczesniej naddunajski krajobraz – wyglądało trochę jak w Afryce, brakowało tylko hipopotamów 🙂
Wypatrzylismy za o piękne czaple.
Pokonaliśmy kolejne kilometry po wale przeciwpowodziowym. Brodzilismy po korby w sianie, niezła odmiana po drodze ekspresowej z lotniska!
Zgodnie z wstępnym planem noclegu postanowiliśmy poszukać w Pancevie. Prawie nic tu nie ma, poza specjalną strefą ekonomiczną, sowicie zbombardowaną przez NATO w 1999.
Nastawialismy sie na jakikolwiek pokój, byle jak najszybciej isc spać i nabrać sił przed jutrem. Tymczasem po odbiciu sie od zamkniętego, katastrofalnie wyglądającego hotelu, trafiliśmy na miłe panie w sklepie ktore kazała jechać w prawo, czyli prosto i szukać po prawo. I tak wpadliśmy na czterogwiazdkowe apartamenty na krótkookresowy wynajem. Właścicielka jest Włoszką i mówi do nas po włosku, oprócz tego biznesu ma jeszcze sklep z wyposażeniem wnętrz. Rowery zaparkowalisny w garażu obok nowego Mercedesa CLK i delektujeny sie wlasnie serbskim piwem i winem na sofie w klimatyzowanym salonie z aneksem. Próbujemy zrozumieć co w takim mieście robią takie mieszkania na wynajem- mamy 2 sypialnie i salon. To jutro dla równowagi przydałby sie kemping, byle dało sie obejrzeć mecz. 
