Rano o 7.20 w piżamie uczestniczyłam w bardzo ważnym amerykańskim rytuale – oczekiwaniu z dziećmi przed domem na autobus szkolny. Dzieci Jenn to Caleb i Abby, mają 7 i 4 lata i razem jeżdżą do szkoły takim samym autobusem jak Forrest Gump! Pani kierownica zna dzieci po imieniu, zbiera je z kilku okolicznych ulic. Autobus jest kolorowo oświetlony i te światła mrugają jak się zatrzymuje a cały ruch staje, żeby dzieci były bezpieczne. Z przodu wysuwa się też takie specjalne ramię, żeby dzieci z rozpędu nie wybiegły przed autobus.
Dzisiaj obejrzeliśmy też dzięki Jenn amerykański community college. To taki tańszy college (czesne to 1800 dolarów za semestr) w Portsmouth w Wirginii. Studenci uczą się tam przez dwa lata i dostają tytuł associate. Żeby zostać licencjatem trzeba iść do normalnego collegu albo na uniwersytet.
Amerykanie stawiają na praktyczną wiedzę -w części nauk biznesowych był symulator biura (open space) z komputerami i recepcją, żeby sobie ćwiczyć jak się pracuje w biurze. Był też pokój konferencyjny gdzie na pasku jak u nas na GPW przewijały się ceny akcji, był rzutnik do prezentacji i tam studenci sobie ćwiczą jak się robi prezentację dla zarządu.
Duża sala przeznaczona była dla uczących się instalacji i obsługi urządzeń do klimatyzacji – mieli wielkie i małe klimatyzatory i w nich grzebali.
Przyszłe pielęgniarki na korytarzach i w udających szpitalne sale pokojach mają szpitalne łóżka, kroplówki i manekiny na których sobie praktykują zabiegi. Było nawet chore dziecko z misiem i manekin grubasa.
Wokół kampusu jeżdżą ciężarówki z przyszłymi kierowcami ciężarówek.
Prawdziwe pomieszanie z poplątaniem!
A nasza znajoma tłumaczyła dziewczynie jak wyrazić trzynaście stóp w kilometrach. Do collegu idzie się po skończeniu szkoły średniej.
Na końcu dwa ciekawe zdjęcia z trasy. Janosik sprzedaje meble w promocyjnych cenach w Delaware.
A teraz jesteśmy w miasteczku które nazywa się Pleasant Point (przyjemny punkt). Ciekawe dlaczego.
Jutro krótka wycieczka do Nowego Jorku i ostatnie zakupy. Niestety wakacje powoli się kończą.
3 komentarze
No tyle zaskakujacych zreczy w jednym wpisie! Nawet Janosik!
To zdjecie szpitala z manekinami powala! 🙂
Cieszymy się ,że wracacie, chociaż dla Was to nic przyjemnego, ale w Warszawie tez jest BARDZO FAJNIE:)))
niezłe wariactwo, tresować dzieci do pracy w korporacji. bo do klasy z naprawą klimy to pewnie dzieci imigrantów uczęszczają?
na bermudach (a może bahamach?) uczą dzieci od przedszkola obsługi ruchu turystycznego i lizania tłustych, białych tyłków.
co kraj, to obyczaj
&