983 kilometry!
Cały dzień spędziliśmy w samochodzie. Po kolejnej pobudce skoro świt (zegar biologiczny przestawia się bardzo powoli i ciągle budzę się przed 7.00) i porannej kawie ruszyliśmy w stronę Yellowstone. Google maps przepowiedziało że podróż do planowanego celu zajmie nam ok 11h i nie myliło się – do Pocatello dotarliśmy po 20-tej.
Nie da się ukryć, że podróż była dość monotonna. Dla żądnych mocnych wrażeń za kierownicą – żadnej szarpaniny, trąbienia, nerwów, wyprzedzania i zajeżdżania drogi – wszyscy spokojnie sobie jadą z ustawionymi tempomatami. Wyprzedza się ciężarówki i tych, którzy mają tempomat ustawiony na pół mili wolniej niż my.
Emocji dostarczać mogą tylko widoki za oknem – a te w Nevadzie są dość niecodzienne.
Oto co nam towarzyszyło przez 9 godzin jazdy:
Cały czas zastanawialiśmy się, co ci ludzie, którzy żyją w domach-przyczepach na środku pustkowia robią na codzień? Dookoła tylko kamieniste góry porośnięte kulistymi krzakami i słynne toczące się rośliny-kłębuszki. Do tego straszny wiatr. A najbliższe większe skupisko – 100 km dalej.
Po wjeździe do Idaho krajobraz zaczął się zmieniać na bardziej swojski – zaczęły się łąki, farmy, dużo krów i koni. I standardowe amerykańskie stodoły!
Śmiało można uznać że dzisiejszy dzień to był prawdziwy amerykański (najlepszy) road trip. Nawet ja prowadziłam przez jakieś 200 mil i według Piotrka tym samym podwoiłam swoje dotychczasowe doświadczenie kierowcy.
Za chwilę ruszamy do Jackson (miasto z rodeo) a potem Yellowstone gdzie spędzamy dzisiejszą noc.
PS. Kalifornijskie słońce dało nam się we znaki – Piotrkowi schodzi skóra z czoła.
2 komentarze
Jak fajnie podróżować z Wami:)) Uściski.
no mam nadzieję, że Asfaltowy Saloon przed wyjzadem przeczytano?
&