Rano w Pahaska,WY – czyli w Narodowym Leesie Szoszonów i jednocześnie miejscu w którym stało nasze tipi, spadł śnieg – tym samym utwierdzając nas w przekonaniu że do Yellowstone, jako punktu najbardziej wysuniętego na północ na naszej trasie, warto było przyjechać na początku naszej wycieczki.
Plan zwiedzania na dziś nie obejmował zbyt wielu atrakcji, w zasadzie na liście było tylko muzeum Dzikiego Zachodu w Cody,Wy, a potem jazda na południe, w kierunku Gór Skalistych.
Muzeum przedstawia odtworzone miasteczko z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku (1880-1901). Wzdłuż jednej ulicy, dokładnie tak jak kojarzymy z westernów, ustawione zostały oryginalne domki z epoki, pozbierane z całego Wyoming. Znajdziemy tu chatki w których przed napadami na pociągi naradzali się członkowie gangu “Hole in the Wall”, saloon w którym grał w karty Sundance Kid i Butch Cassidy (wciąż widać ślady po kulach) i grób Jeremiasza “Zjadacza Wątrób” Johnsona, którego w filmie grał Robert Redford. Aktor niósł zresztą jego trumnę przy ponownym pochówku bandyty w latach siedemdziesiątych. Gosia oczywiście od razu musiała skomentować jaki ten Redford był przystojny. Chyba jeszcze nie przyzwyczaiła się do swojej nowej roli.
W oryginalnym sklepie z końca dziewiętnastego wieku Gosia wypatrzyła znajomo wyglądające mydło.
Po tej krótkiej podróży w czasie ruszyliśmy w dalszą drogę. Pierwszy raz piłem kawę z kawiarni “drive-thru”. Do zaliczenia pozostał nam “drive-thru” monopolowy, bankomat, restauracja “drive -in” – w której jedzenie przynoszą do samochodu zaparkowanego pod specjalnym daszkiem, gdzie odbywa się konsumpcja no i oczywiście kino samochodowe (kiedyś było jedno w Polsce).
Następnie przez kilka godzin oglądaliśmy przez szyby niby kompletnie nic, ale i tak droga się nam na razie nie nudzi. Od czasu do czasu pojawia się jakaś perełka w stylu zbiorowiska wigwamów po drugiej stronie rzeki (na prawdę – widzieliśmy coś takiego w rezerwacie Indian), mega-wypaśnego kanionu, szybu naftowego, bądź też stada łosi pasącego się 20 metrów (przepraszam – 65.6167979 stóp od samochodu).
Słuchając audycji o źródłach szczęścia i niepowodzeń małżeńskich, lawirując pomiędzy burzami na środku pustkowia, dojechaliśmy do Kolorado.
PS.
Właściciel tego auta powiedział mi że na jego ranczo gościł “Lech Walesa” :->
PS2.
Znaleźliśmy dziewięciopiętrowy sklep kowbojski w Casper,WY – ale niestety był już zamknięty. Może to i lepiej, fajne buty kowbojskie kosztują od 300 do 700 $.
6 komentarzy
Z każdym przeczytanym słowem i z każdym obejrzanym zdjęciem coraz bardziej żałuję, że nas tam z Wami nie ma… 🙂 buziaki
Powierzchnia samego wyomingjest tylko o 30% mniejsza od powierzchni Polski. To jest AMAZING 😀 Sam park zajmuje niemalze 1/3 powierzchni PL… A dla nas wielka wyprawa jet wycieczka w gory… 😉
pewnie dlateego że jedziemy w te góry tyle czasu, ile tutaj zajmuje przejechanie 700 mil :)))
Piotruś, podzielam zdanie Gosi co do Roberta Redforda, ale masz racje ja już mogę:) a Gosia musi się przyzwyczaić do pewnych rzeczy:) ściskam Was
Lech Wałesa jest passe, teraz Henryka Krzywonos na fali. Jak oni bieduli takie nazwisko wymówią.
&
wczoraj w wiadomosciach mowili o LECH KAZYNSKI – president who died in a plane crash