Po wyjątkowo wczesnym śniadaniu, ruszylismy w kolejny dzień podziwiania sennych pól i wsi Rumunii skąpanych w upale.
odwiedziliśmy chyba z 10 sklepów spożywczych w poszukiwaniu mleka, ale po co mleko w sklepie na wsi gdzie każdy ma krowę i kozę? Co innego kawa- w sklepach jest nawet młynek i ekspres 🙂
Tym razem zaplanowaliśmy przejazd przed skwarem, co się nie do końca udało bo sie nie wyspalismy wczoraj przez dogrywke i karne i musieliśmy częściej dzisiaj odpoczywać. Niemniej jednak juz o 14tej przejechaliśmy przez stanowiska winietowe i posterunki graniczne w Giurgiu by pokonać monstrualny most do Bulgarskiego Ruse.
Po drodze mijalo nas sporo polskich tirów i mnóstwo autokarów i samochodów. Podejrzewamy ze wiozą rodaków do i ze Złotych Piaskow.
Ruse na pierwszy rzut oka wyglada o wiele bardziej cywilizowanie niż Rumunia.
W naszym gesthausie śpi tez samotny brazylijski rowerzysta. Podobno jest bardzo smutny. Jak go spotkamy to spróbujemy pocieszyć.
Zjedliśmy gigantyczną, bardzo tanią i bardzo pyszną (bardzo!) kolację i idziemy odsypiac ostatnie trudy podróży. Pomoże nam w tym lokalne wino, specjalnie dla rowerzystów.