“Dzisiaj Państwa kapitanem jest Kazimierz Wrona, brat TEGO kapitana Wrony, także proszę się niczego nie obawiać “- to sposób na uspokojenie rozhisteryzowanej pasażerki w czasie turbulecji.
“Nasz autobus do samolotu do Monachium odjedzie z pięciominutowym opóźnieniem” – zapowiedział kierowca w lotniskowym autobusie. Pasażerowie popatrzyli po sobie niepewnie. Przed chwilą odprawiliśmy się do Ljubljany, bez przesiadek.
“Przelatujemy właśnie nad Australią” – objaśnił pilot po godzinie lotu do stolicy Słowenii, chwilę po tym kiedy wypatrzyłam znajome zakola Dunaju między Wiedniem a Bratysławą.
“Witamy państwa w Nowym Jorku” – entuzjastycznie oznajmiła stewardessa kiedy po przylocie z Wenecji usiedliśmy na płycie lotniska w Warszawie. Piotrek natychmiast się obudził i rozejrzał dosyć nieprzytomnie. Okolica jednak nie przypominała w niczym dżej-ef-kej…
Brak mi kreatywności żeby tu napisać jakąś sensowną konkluzję.